Fala hejtu wylała się na pogotowie ratunkowe




Reklama


Reklama


Na pracowników Pogotowia Ratunkowego w Legnicy wylała się w sieci fala hejtu po tym, jak znany z telewizyjnego programu projektant futer z Głogowa wezwał karetkę, która nie odwiozła pacjenta do szpitala. Mężczyzna do lecznicy dostał się taksówką, a dwie godziny później zmarł w głogowskim szpitalu. Rzecznik pogotowia wyjaśnił, że ratownicy stali się ofiarami agresji ze strony samego pacjenta, jak i osoby wzywającej pogotowie  i wezwali policję.  Kiedy patrol dotarł na miejsce- ratowników już nie wpuszczono do mieszkania - wynika z relacji rzecznika pogotowia. Po tym, jak w licznych komentarzach w sieci zaczęto obrzucać obelgami ratowników, Pogotowie wydało oświadczenie,  w którym czytamy m.in.  że "wszelkie wpisy w mediach społecznościowych, z niepotwierdzonymi informacjami, godzące w imię naszej firmy (pogotowia - przyp. red), zostaną zgłoszone do prokuratury." 


 Szymon Czyżewski, rzecznik prasowy Pogotowia Ratunkowego w Legnicy dodaje, że bezpieczeństwo ratowników jest najwyższym priorytetem, bo martwy czy ranny ratownik nikomu pomocy już nie udzieli.

Sprawą śmierci projektanta futer z Głogowa zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Legnicy. Sekcja zwłok nie wyjaśniła przyczyn zgonu. Stwierdzono, że  pacjent nie doznał obrażeń ciała. Prokuratura czeka teraz na wyniki badań toksykologicznych. 



Reklama


Reklama